Analiza notatek ks. T. Dajczera – streszczenie
Ks. Dajczer otrzymał od prof. Jana Żaryna w 2007 roku kopię swojej teczki z IPN (a właściwie jej części, brakowało początkowych stron) dotyczącej lat 1964–1973. Po jego śmierci znaleziono tę teczkę wraz z notatkami, które sporządził przy jej lekturze. Dobrze znam jego metodę zapoznawania się z dokumentami, więc w dużej mierze mogę odczytać sens jego notatek. Są to robocze notatki sporządzone przez ks. Dajczera, wyłącznie dla niego samego, w czasie lektury teczki, towarzyszące analizie tych dokumentów. Nie są to jego wyznania dla potomnych. Zapisywał w nich to, co wywnioskował z dokumentów, hipotezy i wnioski, oraz to co sobie przypomniał z tamtego czasu. Ks. Dajczer zaczął lekturę od strony, gdzie występują trzy pseudonimy, które zwróciły jego uwagę, bo ich nie znał. Na tej kartce w lewej kolumnie wymienione są pseudonimy „Marcin (Marcinek)”, „Alber”, „Łęcki”, a z prawej po myślniku wyjaśnienia: „ja”, (brak wyjaśnienia), „funkcjonariusz”. Ks. Dajczer odnotował, że był „Marcinkiem”, tylko dlatego, że wywnioskował to z dokumentów SB, a wcześniej o tym nie wiedział, zatem również nie wiedział, że w latach 1975–1985 był zarejestrowany jako tajny współpracownik „Marcinek”.
W normalnej sytuacji tw musiał znać swój pseudonim i się nim posługiwać, więc odnotowanie przez rzeczywistego tw „odkrycia” na podstawie dokumentów SB, jaki miał pseudonim, świadczyłoby o aberracji jego umysłu. Gdyby ks. Dajczer znał swój pseudonim, przed lekturą teczki, to odnotowanie „Marcin (Marcinek)” – „ja”, świadczyłoby o aberracji jego umysłu. Równie dobrze mógłby na podstawie teczki SB odnotować „odkrycie”, że jest ks. Tadeuszem Dajczerem: „ks. T. Dajczer” – „ja”.
Możemy być pewni, że ks. Dajczer w swoich notatkach przy lekturze teczki nie oszukiwał samego siebie, bo sporządzał je tylko dla siebie i można je było poznać dopiero po jego śmierci. Dlatego z zapisków ks. Dajczera wynika, że dwie notatki SB o dostarczeniu przez niego informacji o księżach są kłamstwem, bo on je tak określił.
Poza tym z notatek ks. Dajczera wynika, że nie znał instrukcji dla współpracownika SB dołączonej do teczki. Gdyby współpracował z SB, to musiałby ją znać i nią się kierować.
BS